Mają 9,3 tys. zł na życie – marzą o wakacjach nad polskim morzem
Weronika i Daniel mieszkają w Jaworze. Mają jedno dziecko: 9-letnią Marzenę. Mimo że razem zarabiają ponad 8 tys. zł i pobierają świadczenie 800+, na razie mogą pomarzyć o wakacjach nad polskim morzem. Małżeństwo kilka razy obraca każdą złotówką, próbując odłożyć na wczasy. Jednak życie pisze różne scenariusze, przez co Weronika z Danielem ledwo spinają miesięczny budżet.
„Mieszkanie to taka studnia bez dna”
Rodzina z Jawora mieszka w 50-metrowym mieszkaniu z dwoma pokojami, aneksem kuchennym z salonem, łazienką z wydzielonym WC i niewielkim balkonem. Weronika (28 l.) pracuje w osiedlowym sklepie i zarabia miesięcznie minimalną krajową: ok. 3,3 tys. zł na rękę. Daniel (34 l.) pracuje w branży motoryzacyjnej i zarabia 5,2 tys. zł. Para dodatkowo co miesiąc pobiera świadczenie 800+. Mimo to ledwo spinają miesięczny budżet.
- Nie ruszamy 800+. Całą sumę co miesiąc wpłacamy na konto oszczędnościowe, żeby zapewnić przyszłość Marzence – mówi Weronika. – To nasze jedyne dziecko, nasze oczko w głowie.
- Nie szastamy pieniędzmi na prawo i lewo. Nie jesteśmy rozrzutni i kupujemy tylko to, co potrzebne. Jednak ciągle nie możemy uzbierać na wakacje nad morzem – wzdycha Daniel.
Małżeństwo co miesiąc płaci ratę za mieszkanie w wysokości 2 tys. zł. Oczywiście, rata to nie wszystko. Pojawiają się opłaty związane z użytkowaniem mieszkania, takie jak gaz, woda, prąd, media i śmieci. Para płaci też za czynsz. Wszystkie opłaty zamykają się w kwocie ok. 1,4 tys. zł miesięcznie.
- Te ceny mnie przerażają. Mieszkanie to taka studnia bez dna. Na opłaty związane z mieszkaniem nie wystarcza cała moja wypłata. Czasem myślę, że powinnam wreszcie zmienić pracę, żeby było inaczej – mówi Weronika. – Tylko później tak sobie myślę, że może wcale nie jest źle? Do pracy idę 10 minut spacerkiem. To wygodne, zwłaszcza przy dziecku w wieku szkolnym, które wymaga opieki po lekcjach. Jestem w domu po południu, zajmuję się Marzenką i pomagam jej w nauce.
„Miesięczne zakupy? Bez szału”
Córka Weroniki i Daniela uczy się w publicznej szkole podstawowej.
- Nie wyobrażam sobie, żeby Marzenka chodziła do szkoły prywatnej. Wtedy to już w ogóle nie mielibyśmy za co żyć – mówi Daniel. – Oczywiście, byłoby super, gdyby nas było stać na taką edukację dla córki.
Koszty nauki w prywatnych placówkach potrafią mocno uszczuplić budżet, o czym niedawno opowiadała para z Warszawy – małżeństwo zarabiające 14 tys. zł miesięcznie.
- Miesięczne zakupy? Bez szału. Nie jadamy na mieście, wszystko przygotowujemy w domu – opowiada Weronika. – Staramy się robić zapasy na cały tydzień, dzięki czemu przy okazji oszczędzamy pieniądze na paliwo.
Małżeństwo w piątek przygotowuje listę zakupów, z którą w sobotę ruszają do jednego z większych supermarketów w Jaworze. Kupują warzywa, owoce, mleko, mięso, ryby, ser, jaja, wędlinę i płatki śniadaniowe. Czasami dokupują coś jeszcze, na co akurat przyjdzie im ochota. Wrzucają do koszyka również to, co się kończy, np. cukier, przyprawy, kawę, herbatę i inne produkty.
- Marzenka lubi soki owocowe, więc każdego dnia pakuję jej taki do szkoły. Kupujemy zgrzewkę małych soczków multiwitaminowych, żeby starczyło na cały tydzień – mówi Weronika.
Para kupuje też napoje gazowane, ponieważ bardzo je lubią. Rzadko piją wodę. Nie smakuje im.
- Ja to muszę poczuć jakiś smak. Jak napój smaku nie ma, to się nim nie napiję i już – śmieje się Daniel.
Małżeństwo miesięcznie wydaje na zakupy spożywcze ok. 2,2 tys. zł. Weronika i Daniel nie oszczędzają na jedzeniu. Kupują dobrej jakości produkty, z których przyrządzają pożywne domowe posiłki. Nie szukają jedzenia wyłącznie na promocjach. Jeśli jednak trafi się coś ciekawego, przy okazji wrzucają do koszyka.
- Całe szczęście, Marzenka nie jest wybrednym dzieckiem – cieszy się Weronika. – Gdyby tak było, dopiero musielibyśmy kombinować.
Para samodzielnie piecze chleb. Dzięki temu stać ich na drobne przyjemności w miesiącu.
- Lubimy jeść pieczywo na śniadanie i kolację. Pakujemy kanapki do pracy, a Marzence do szkoły. Bochenek chleba w naszej ulubionej piekarni, taki lepszy, z ziarnami i bez dziwnych dodatków, kosztuje ponad 10 zł. Bez problemu rozpracowujemy chleb w jeden dzień – opowiada Daniel.
Właśnie dlatego małżeństwo kilka miesięcy temu postanowiło samodzielnie wypiekać pieczywo. Dzięki temu wiedzą, co znajduje się w środku. Przy okazji mogą też zaoszczędzić trochę pieniędzy.
- Jak jesteśmy w markecie w sobotę, kupujemy chemię gospodarczą. Wiadomo, nie zawsze to samo. Jednak coś się kończy, czegoś brakuje. Norma – mówi Weronika – Niektóre rzeczy musimy ciągle dokupować, np. kapsułki do prania czy papier toaletowy. Inne produkty, takie jak płyn do mycia szyb i odkamieniacz, kupujemy rzadziej. Do tego doliczyć trzeba też kosmetyki do pielęgnacji. Ile to nam mniej więcej wychodzi co miesiąc?
- Spokojnie 350 zł. Czasem trochę więcej, czasem mniej. Zależy, czego akurat potrzebujemy – podsumowuje Daniel.
„Nowy samochód, duży problem”
Weronika i Daniel skusili się na nowy samochód. Zawsze chcieli mieć ładne i sprawne auto, którym mogliby jeździć wszędzie ze swoją córką.
- Marzyliśmy o crossoverze. Takim, którym pojedziemy na wycieczkę, zabierzemy gdzieś Marzenkę za Jawor – mówi Daniel.
- Nowy samochód, duży problem – śmieje się Weronika – Na razie jest w porządku, bo się nie psuje. Jednak wzięliśmy go na raty. Miesięcznie za nasze autko marzeń płacimy ok. 1,2 tys. zł.
Małżeństwo na paliwo wydaje ok. 400 zł w miesiącu. Weronika do pracy chodzi pieszo. Daniel dojeżdża do firmy samochodem, na zmianę z kolegami z pracy.
- Raz jadę ja, raz ktoś inny. Zmieniamy się, żeby każdy mógł przyoszczędzić – mówi Daniel.
„Rodzinne wakacje nad morzem? Kiedyś na pewno!”
Z puli, która zostaje małżeństwu, część pieniędzy przeznaczona jest na wizyty lekarskie oraz leki.
- Czasem to rutynowa wizyta kontrolna. Innym razem trzeba kupić leki, bo Marzenka się rozchoruje. Najgorzej, gdy przychodzi nam pójść do dentysty. Dlatego na takie sytuacje odkładamy „awaryjną” kasę – wyjaśnia Weronika.
- Na sprawy zdrowotne przeznaczamy ok. 200 zł miesięcznie. Nie zawsze jest taka sama kwota, ale kupujemy też suplementy, co podpinamy pod budżet na leki – dodaje Daniel.
„Awaryjne” pieniądze, o których wspomina Weronika, małżeństwo odkłada na tzw. czarną godzinę. Przydają się, gdy np. wypadnie coś ważnego lub coś się zepsuje.
- Ciężko z tych pieniędzy odłożyć na cokolwiek, bo ciągle coś się dzieje. A to odkurzacz nam się zepsuł, a to na wesele musieliśmy w kopertę włożyć, a to ubrania jakieś nowe na sezon kupić. Naprawdę mamy na co wydawać. I to nie są nasze wymysły, a zwykłe potrzeby i życiowe sytuacje – tłumaczy Weronika.
Para na „awaryjne” odkłada do skarbonki 300 zł miesięcznie. Weronika i Daniel nie wyciągają tych pieniędzy, jeśli naprawdę ich nie potrzebują. Reszta budżetu zostaje na drobne przyjemności w miesiącu. Małżonkowie czasami zabierają Marzenkę do Karpacza. Rodzina uwielbia spędzać tam czas.
- Do Karpacza mamy tylko godzinę, więc nie zostajemy na noc. Kręcimy się przez cały dzień, najczęściej w niedzielę. Jakieś lody, obiad, drobne atrakcje. Pod wieczór wracamy do domu. Na tyle jeszcze możemy sobie pozwolić – mówi Daniel.
- Ale na więcej na razie nie. Musielibyśmy albo uszczknąć coś z 800+, albo mocno na czymś przyoszczędzić. Tylko na czym? – irytuje się Weronika. – Samochód musimy mieć, mieszkać i jeść też.
- Zarzekliśmy się, że nie wyciągniemy nic z konta oszczędnościowego. Chyba że naprawdę stalibyśmy pod murem – dodaje Daniel.
- Rodzinne wakacje nad morzem? Kiedyś na pewno! Może jak zmienię pracę i będę więcej zarabiać? Na razie szukam źródeł dochodu pasywnego. Być może to będzie sposób na dorobienie do wymarzonych wczasów – zastanawia się Weronika.
8500 zł – miesięczne zarobki Weroniki i Daniela
- 2 tys. zł – rata za mieszkanie
- 1,4 tys. zł – opłaty mieszkaniowe (gaz, woda, prąd, media, śmieci i czynsz)
- 2,2 tys. zł – żywność i napoje
- 350 zł – chemia gospodarcza
- 1,2 tys. zł + 400 zł – rata za samochód + paliwo
- 200 zł – sprawy zdrowotne
- 300 zł – pieniądze na tzw. czarną godzinę
- Wierzymy, że kiedyś nasza sytuacja się poprawi i będziemy w stanie spokojnie pojechać nad morze z Marzenką. Bez stresu o to, czy starczy nam do pierwszego. Bez zaciskania pasa – wzdycha Daniel.
- Na razie nie jest źle. Ale z dnia na dzień mam coraz większą motywację do zmiany pracy. Tylko trochę się boję, bo jestem zatrudniona na stały, pewny etat. No i mam pracę pod domem. Waham się – mówi Weronika.
- Jak trzeba będzie, to ja znajdę coś lepszego – dodaje Daniel. – Na razie pieniędzy ledwo, ale nam wystarcza. A na wymarzone wakacje nad morzem kiedyś wreszcie zaoszczędzimy. Uda się. Musi.